W środowisku aptekarskim zawrzało. Narodowy Fundusz Zdrowia zażądał od wszystkich w 2004 roku podpisania umów na refundacje środków pomocniczych i sprzętu ortopedycznego, w tym powszechnie sprzedawanych w aptekach pieluchomajtek. Burza medialna też zrobiła swoje, aptekarze nie mają pojęcia co dla nich oznacza „otwarty system refundacji”, o którym tyle się mówi. W tym krótkim artykule postaram się wyjaśnić chociaż część wątpliwości i niedomówień związanych z tym tematem.
Chociaż mało kto zdaje sobie z tego sprawę, zmiana w systemie refundacji tak naprawdę jest pięknym noworocznym prezentem dla aptek, a szczególnie w tych województwach gdzie wcześniej była kontraktacja zaopatrzenia ortopedycznego. W ograniczonym zakresie apteki od lat mogły refundować środki pomocnicze, jednak sprawa została jednoznacznie uregulowana dopiero w nowym prawie farmaceutycznym, które rozszerza tę listę do całego sprzętu medycznego. Niestety nie poszły za tym rozwiązania systemowe związane z refundacją i dopiero teraz NFZ dostrzegł ten brak konsekwencji, traktując apteki na równi z innymi podmiotami i żądając od aptek podpisania umów, tak samo jak od sklepów medycznych. Dodatkowo, w tym roku mamy w całym kraju tzw. „system otwarty refundacji”, który oznacza nic więcej ponad to, że to pacjent sam wybiera, gdzie chce zrealizować swój wniosek, a nie urzędnik kierujący go do sklepu, który wcześniej wygrał konkurs i dostał stosowny limit.
Tak więc apteki, w praktyce po raz pierwszy, uzyskały od państwa deklaracje respektowania już wcześniej nadanego im prawa do refundacji sprzętu medycznego. Co niezmiernie ważne, nikt nie mówi że chodzi tutaj wyłącznie o pieluchomajtki, mamy prawo refundować pełną listę sprzętu rehabilitacyjnego, jak np. pasy, laski czy nawet wózki inwalidzkie. Warto również podkreślić, że umowy są podpisywane automatycznie, z każdą apteką spełniające wymogi formalne i NFZ nie może odmówić podpisania umowy bez podania wyraźnego powodu. Umowa stanowi w istocie jedynie potwierdzenie praw nabytych wcześniej przez aptekę przy uzyskaniu koncesji i określa dodatkowe wymogi jakie należy przy tym spełnić. Urzędnicy prawdopodobnie nie przewidzieli do końca konsekwencji „systemu otwartego” i w przyszłym roku system może ponownie się zmienić, utrudniając aptekom dostęp do refundacji. Dlatego tak ważne jest, żeby w tym roku podpisać umowę i konsekwentnie egzekwować nadane nam prawo.
Chociaż pojawiło się wiele komentarzy, że NFZ działa bezprawnie i po raz kolejny chce aptekom skomplikować życie mnożąc formalności, warto na to spojrzeć z innej strony. Przygotowanie umowy nie jest kłopotliwe i trwa nie więcej niż 30 minut, dzięki opracowanym wcześniej wzorom. Okręgowa Izba Aptekarska w Katowicach zagwarantowała pomoc w wypełnianiu tych dokumentów każdemu kto się do niej zgłosi. Tak więc, nawet jeżeli chcemy refundować wyłącznie pieluchomajtki, przygotowanie umowy nie będzie kłopotliwe. Dodatkowe wymogi stawiane realizatorom wniosków również są bardzo łatwe do spełnienia dla typowej apteki. A skoro musimy podpisać umowę na pieluchomajtki, dlaczego nie pójść krok dalej i dopisać tam także szerszy asortyment sprzętu rehabilitacyjnego? Aż się prosi wykorzystać taką szansę! Najgorsze co można zrobić, to w ogóle nie podpisywać umowy, ponieważ w ten sposób sami zrzekamy się prawa do refundacji.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że wiele osób posądzi mnie o herezję gdy piszę o tym, że w typowej aptece można sprzedawać oprócz leków także sprzęt rehabilitacyjny. Tak naprawdę każda apteka taki sprzęt już posiada, tylko najczęściej nawet nie zdaje sobie z tego sprawy i nie korzysta z refundacji. Oprócz pieluchomajtek, także temblaki, opaski, pasy czy cewniki to sprzęt medyczny. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wzorem państw zachodnich, w aptece można było kupić szerszą gamę podstawowego sprzętu medycznego. Mówię tutaj o sprzęcie prostym, który można sprzedać „zza okienka”, według mnie, sprzęt specjalistyczny powinien zostać w wyspecjalizowanych punktach. Przy czym za sprzęt prosty uważam nawet kulę czy podstawowy wózek inwalidzki.
Oczywiście najbardziej predysponowane do handlowania tym sprzętem są apteki w szpitalach, przychodniach oraz w centrach miast. Jednak równie duże zapotrzebowanie obserwuję w swojej aptece osiedlowej, w której po dwóch latach sprzęt rehabilitacyjny stanowi około 30% całości obrotu; jak również spodziewam się dużego zainteresowania sprzętem w punktach położonych w mniejszych miejscowościach, w których dostępność sprzętu medycznego jest zazwyczaj bardzo niska. Śmiem twierdzić, że w każdej aptece wprowadzenie sprzętu rehabilitacyjnego w ograniczonym zakresie będzie dobrym pomysłem i zwiększając atrakcyjność oferty, będzie przynosiło właścicielowi dodatkowy dochód. Sprzedając sprzęt rehabilitacyjny na typowych marżach aptecznych, będziemy przy tym wysoce konkurencyjni w stosunku do sklepów medycznych.
W moim odczuciu sprzęt ten stanowi dla aptek ogromną szansę na podniesienie rentowności w tych jakże trudnych czasach. Szerokim strumieniem odpływają do kiosków i sklepów spożywczych preparaty OTC, będące ostatnim asortymentem, który możemy jeszcze sprzedawać z godziwą marżą. Przeciętna apteka nie jest w stanie utrzymać się sprzedając wyłącznie leki refundowane, a ustawa bardzo ogranicza nowy asortyment który możemy jeszcze wprowadzić do aptek. Sprzęt medyczny jest dużą szansą na rozszerzenie asortymentu typowej apteki o produkty tak blisko powiązane z nasza podstawową działalnością. Nie chodzi tutaj zresztą wyłącznie o podniesienie rentowności ale także o zwiększenie konkurencyjności i fachowości obsługi klienta. Czasami dużo lepiej na ból głowy jest polecić pacjentowi kołnierz ortopedyczny, niż kolejną paczkę środków przeciwbólowych. Bez wiedzy o materacach zmiennociśnieniowych nie można dobrze doradzić osobie, która walczy z odleżynami obłożnie chorej osoby.
Istnieją oczywiście również ograniczenia jakie napotkamy po podjęciu decyzji o wprowadzeniu sprzętu rehabilitacyjnego do naszej apteki. Zgodnie z prawem możemy sprzedawać wyłącznie sprzęt zakupiony w hurtowni farmaceutycznej i chociaż hurtownie obiecują wkrótce znacznie rozszerzyć ten asortyment, na dzień dzisiejszy ich oferta wygląda jeszcze bardzo skromnie. Należy też wspomnieć o dodatkowych wymogach stawianych przez NFZ. Apteka musi być dostępna dla osób niepełnosprawnych oraz, jeżeli sprzedajemy sprzęt wymagający indywidualnego dopasowania, należy posiadać przymierzalnie (dlatego nie zalecam takiego sprzętu). Sprzęt ten powinien być wydzielony od leków w magazynie i na ekspedycji. Nie ma jednak potrzeby wygospodarowania oddzielnego pomieszczenia w tym celu, jeżeli mamy dużą ekspedycję i sprzęt nie będzie nam przeszkadzał w podstawowej działalności. Wiele produktów można sprowadzać tylko na zamówienie klienta, przedstawiając wyłącznie katalogi.
Największym problemem jest jednak to, że farmaceuci dostali ustawowo nadane prawo do sprzedaży sprzętu medycznego ale nikt nie zadbał o to, żeby ich przeszkolić w tym zakresie. Dużą nadzieję upatruję w ustawicznym kształceniu farmaceutów, które, przy odrobinie szczęścia i dobrej woli ze strony odpowiedzialnych za nie osób, będzie zawierało także szkolenia z tego tematu. Niezależnie od tego, szkolenia mają być prowadzone przez producentów oraz hurtownie farmaceutyczne, które są zainteresowane tym abyśmy umieli sprzedawać ich wyroby. W sprawę zaangażowały się także samorządy aptekarskie oraz Polskie Towarzystwo Farmaceutyczne, które jako pierwsze w Katowicach zorganizowały wykład na ten temat dla swoich członków. Sprzętu rehabilitacyjnego w aptece nie trzeba się jednak bać i można zaczynać nawet samemu, jeżeli zdecydujemy się na prowadzenie tylko podstawowego zakresu. Realizacja wniosku jest bardzo podobna do realizacji recepty i to lekarz pisze jaki sprzęt należy wydać pacjentowi. Oczywiście nie mówię tu o sprzęcie bardziej zaawansowanym, którego moim zdaniem apteki bez specjalnie przeszkolonego personelu powinny się raczej wystrzegać.
W praktyce sprzedaż sprzętu rehabilitacyjnego, dzięki funkcjom zaimplementowanym w programie KS-APTEKA, nie nastręcza większych trudności. Komputer sam wylicza odpłatność dla klienta i pod koniec miesiąca drukuje zestawienia refundacyjne. Dużą część sprzętu realizuje się przy okienku identycznie jak w przypadku leków, czasami dodatkowo należy np. dobrać rozmiar lub poinformować pacjenta o sposobie użytkowania. Rozszerzenie asortymentu nie wymaga więc przebudowy apteki, zatrudnienia dodatkowego personelu i co za tym idzie zwiększenia kosztów; a podstawowe przeszkolenie personelu nie zajmie więcej niż kilka chwil. Jeżeli apteka realizowała wcześniej wnioski na pieluchomajtki, ma już doświadczenie z realizowaniem wniosków, które bardzo przyda jej się w czasie sprzedaży innego sprzętu refundowanego.
Jak się do tego zabrać? Bezwzględnie zacząć należy od podpisania umowy z NFZ na refundacje sprzętu. W tabelce opisane są praktyczne wskazówki które mogą się przydać w trakcie przygotowywania dokumentów niezbędnych do podpisania tej umowy. Sugeruję od razu podpisać umowę na szerszy asortyment, a potem sukcesywnie go wprowadzać do oferty w miarę zainteresowania pacjentów. Zacznijmy od rzeczy najprostszych (jak np. kołnierze miękkie, laski czy opaski uciskowe), żeby z czasem sukcesywnie rozszerzać asortyment o kolejne produkty. Należałoby wydzielić część ekspedycji na sprzęt medyczny, żeby powoli przyzwyczajać pacjentów do tego, że w aptece można sprzedać coś więcej niż tylko leki oraz pieluchomajtki. Pacjenci szybko docenią to, że rozszerzamy asortyment i sami będą wymuszali wprowadzanie do apteki kolejnych produktów. Nie taki diabeł straszny. Powodzenia!
Rafał Myrta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz